Model trzeci zakłada utworzenie osobnego rodzaju sił zbrojnych. Przy tym rozwiązaniu siły specjalne funkcjonują obok wojsk lądowych, marynarki i sił powietrznych. Dowództwo Sił Specjalnych już nie koordynuje, jak w modelu pierwszym, ani nie definiuje i nie wyznacza potrzeb, jak w modelu drugim, ale w pełni zarządza polityką, doktryną, szkoleniem, personelem i logistyką sił specjalnych. W modelu tym DWS pełni taką samą funkcję jak dowództwo operacji specjalnych, ale dodatkowo odpowiada za całkowitą organizację podległych mu jednostek, od wyszkolenia pojedynczego operatora do określenia tabel należności i zasad bojowego wykorzystania jednostek.
Podsumowując, każdy z wyżej wymienionych modeli odzwierciedla strategię danego państwa w zakresie wykorzystania sił specjalnych. Kraje posiadające w swoich planach strategicznych doktrynę działań nieregularnych zazwyczaj rozbudowują swoje siły specjalne oraz struktury ich dowodzenia. W zależności od tego, czy koncentrują się na polityce obronnej państwa, czy na gotowości do ofensywnych działań ekspedycyjnych, dobierają najbardziej właściwy model podległości i dowodzenia. Tymczasem Polska dotąd nie wypracowała w swoich planach strategicznych doktryny działań nieregularnych. Mimo że historycznie dysponujemy wielkimi tradycjami działań powstańczych, partyzanckich, przeciwpartyzanckich oraz tworzenia struktur państwa podziemnego, nie dostrzega się potrzeby wykorzystania tych doświadczeń do zbudowania nowoczesnej doktryny działań nieregularnych. A przecież jako jedno z większych państw europejskich, z ponad stutysięczną armią, ze światowymi aspiracjami politycznymi i ekonomicznymi, nie obejdziemy się bez sił specjalnych oraz koniecznej doktryny ich wykorzystania. Pierwsze kroki, czyli utworzenie jednostek sił specjalnych, wykonało już LWP. Do 2007 roku jednostki te, z różnym skutkiem szkoliły się i tworzyły własne struktury wewnętrzne, oparte na podległości w ramach dowództw wojsk lądowych i marynarki wojennej – poza GROM-em, który miał możliwość rozwijać się samodzielnie.
Brak doktryny operacji specjalnych powodował, że MON, Sztab Generalny, Dowództwo Operacyjne i dowódcy rodzajów wojsk traktowali jednostki według własnych pomysłów na zdefiniowanie zadań i możliwości wojsk specjalnych. Skutkowało to brakami w wyposażeniu, wyszkoleniu i właściwym wykorzystaniu tego typu jednostek. W operacji irackiej w zasadzie tylko żołnierze GROM-u brali formalnie udział w operacjach specjalnych jako element przydzielony do amerykańskich sił specjalnych. Żołnierze z Lublińca w najlepszym wypadku wykorzystani byli głównie jako pododdziały rozpoznawcze, w najgorszym – jako ochrona wyższych oficerów sztabowych. Utworzenie DWS było kolejnym krokiem, który miał zamienić jednostki, będące pojedynczymi narzędziami w rękach dowódców rodzajów wojsk, w jednolicie dowodzone siły specjalne, zwiększając możliwości sił zbrojnych RP. W maju 2011 r. wprowadzono w życie Doktrynę Operacji Specjalnych D.D.–3,5 która mimo swoich licznych braków stanowi ostatni krok na ścieżce budowy sił specjalnych na miarę XXI wieku.
Wracając do dyskusji na temat najlepszego modelu dla polskich sił specjalnych, należy spojrzeć na to zagadnienie z trzech różnych perspektyw:
- możliwości bojowych jednostek specjalnych w aspekcie ich rozwoju,
- możliwości wykorzystania jednostek w operacjach obronnych państwa jako elementu kampanii obronnej oraz w operacjach autonomicznych,
- możliwości wykorzystania polskich sił specjalnych w ramach operacji sojuszniczych.
Wybierając model drugi i tym samym tworząc przy Dowództwie Operacyjnym element dowodzenia, koordynujący i definiujący potrzeby operacyjne, jako np. Centrum Operacji Specjalnych (analogicznie do Centrum Operacji Powietrznych i Centrum Operacji Morskich), uzyskujemy możliwości prowadzenia operacji specjalnych w ramach DO. Teoretycznie COS planowałoby operacje, koordynowało działania i dowodziło wydzielonymi z rodzajów wojsk jednostkami specjalnymi lub ich elementami w działaniach w kraju oraz za granicą. Model ten sprawdza się w kilku krajach NATO i teoretycznie powinien sprawdzić się w Polsce. Struktura taka byłaby prawie taka sama, jak sojusznicze. Jednak jak wszyscy wiemy, „prawie” robi różnicę.
Pomijając ocenę merytoryczną dotychczasowego działania DO, skupmy się na szczegółach związanych bezpośrednio z siłami specjalnymi. Pierwsza płaszczyzna spojrzenia na działanie tego modelu wymusza pytanie: kto zadba o rozwój jednostek w ramach rodzajów sił zbrojnych? Rozwój to perspektywiczne podejście do spraw kadrowych, wyposażenia, wytwarzania i dostosowania procedur dowodzenia, wykorzystania bojowego oraz wyszkolenia. Oczywiście, teoretycznie dowódcy rodzajów wojsk, jako odpowiedzialni za podległe jednostki, powinni stanąć na wysokości zadania, a DO powinno koordynować i synchronizować elementy rozwoju jednostek.