Puwal 22 lata spędził w siłach specjalnych. Zaczynał od plutonów działań specjalnych na studiach w szkole wojskowej, później przeszedł przez 1. Pułk Specjalny w Lublińcu (obecnie Jednostka Wojskowa Komandosów), by na koniec swojej drogi żołnierza trafić na 12 lat do JW Grom. Kilkakrotnie uczestniczył w misjach w Iraku i Afganistanie.
Książka, chociaż słusznych rozmiarów (ponad 350 stron), czyta się szybko. Napisana jest wciągającym - miejscami bardzo ugrzecznionym dżentelmeńskim językiem - pozbawionym rubasznego słownictwa, który często można spotkać w innych podobnych publikacjach. Nie pozbawia to jednak charakteru samej snutej opowieści. Narracja prowadzona jest wartko, a z każdą przeczytaną stronicą wiemy więcej o życiu i kolejnych etapach wojskowej kariery naszego bohatera.
Patrząc na zdjęcie autora można odnieść wrażenie, że tak spokojny człowiek nie może być żołnierzem gotowym na wykonywanie niebezpiecznych misji, z którymi przyszło mu się zmagać. Poznając „Operatora 594” okazuje się, że nie zawsze tak było, a nasz bohater we wczesnej młodości był niezłym rozrabiaką, który nie potrafił powstrzymać emocji, przez co raz po raz wpadał w kłopoty. Zmiana i praca nad sobą przyszła wraz ze służbą w siłach specjalnych. Energia wykorzystywana do bijatyk została spożytkowana na zaangażowanie w kolejne szkolenia i rozwój osobisty.
Wszystko jednak zaczęło się od wyniesionych z domu wartości i wojennych historii opowiadanych przez dziadków, które "zaraziły" młodego Puwala miłością do wojska, a jego celem od początku stały się siły specjalne. Później była szkoła wojskowa i pierwsze selekcje – najpierw jako kadet do plutonu działań specjalnych, później do Jednostki w Lublińcu. Upór i determinacja w dążeniu do celu sprawiły, że Krzysztof Puwalski nie tylko realizuje swoje cele, ale także jest dostrzeżony przez przełożonych, zarówno w podczas pełnienia służby w jednostkach, ale także podczas realizacji misji poza granicami państwa. To żołnierz zadaniowy, uparty i sprawdzający się w działaniu. Przechodzi kolejne szkolenia i selekcje, aż w końcu zalicza tą najważniejszą do wymarzonej jednostki czyli GROM-u.
Ciekawymi fragmentami książki są te opisujące udział Puwala w realizacji zadań bojowych podczas misji w Afganistanie. Akcje, w których uczestniczył prezentuje z dużą dokładnością, rzucając nowe światło na ich przebieg. Umieszczone na końcu książki, są wspaniałym prezentem dla Czytelnika, który z „Operatorem 594” w ręku spędził kilka godzin, ale także podsumowaniem dokonań samego bohatera.
[Krzysztof Puwalski, GROM, JW GROM, siły specjalne, Wojska Specjalne, Bellona, Operator 594, recenzja książki]