Bliskowschodnie zamieszanie, część pierwsza
Samolot Mirage 2000-5 lotnictwa wojskowego Kataru Fot. US Navy
Początek bieżącego tygodnia zdominowały doniesienia o możliwej interwencji amerykańskiej w Syrii, uzupełniającej operacje już prowadzone w Iraku oraz o zaangażowaniu Egiptu i Zjednoczonych Emiratów Arabskich w konflikcie libijskim.
Zobacz także
Michał Piekarski Kilka kolejnych słów o tradycji i „Czerwonych Beretach”
Mimo że głównym tematem wiadomości dotyczących elitarnych jednostek Wojska Polskiego pozostają informacje dotyczące programów modernizacji technicznej lub bieżących działań szkoleniowych lub działań poza...
Mimo że głównym tematem wiadomości dotyczących elitarnych jednostek Wojska Polskiego pozostają informacje dotyczące programów modernizacji technicznej lub bieżących działań szkoleniowych lub działań poza granicami państwa, co jakiś czas niestety powracają kwestie dotyczące historii i tradycji.
Michał Piekarski Anatomia Zamachu
Na polskim rynku od kilkunastu lat wydano już wiele książek traktujących o tematyce terroryzmu. W tym morzu pozycji czasem trudno zauważyć te które niosą ze sobą najbardziej merytoryczny przekaz.
Na polskim rynku od kilkunastu lat wydano już wiele książek traktujących o tematyce terroryzmu. W tym morzu pozycji czasem trudno zauważyć te które niosą ze sobą najbardziej merytoryczny przekaz.
Michał Piekarski Scenariusz Chaosu
Siły specjalne i gry wywiadów są jednymi z ulubionych tematów po jakie sięgają autorzy książek z gatunku military fiction. Tak jest także w przypadku najnowszej powieści Piotra Langenfelda, wydanej przez...
Siły specjalne i gry wywiadów są jednymi z ulubionych tematów po jakie sięgają autorzy książek z gatunku military fiction. Tak jest także w przypadku najnowszej powieści Piotra Langenfelda, wydanej przez wydawnictwo WarBook.
W tych przypadkach mamy do czynienia ze swoistym polityczno – wojskowym deja vu. Amerykanie podjęli interwencję w Iraku w trzy lata po zakończeniu swojej poprzedniej, trwającej osiem lat operacji w tym kraju. O możliwości interwencji w Libii informowano już rok temu. Nad Libią działały już samoloty innych państw, w tym Zjednoczonych Emiratów Arabskich – podczas interwencji w roku 2011.
Wszystkie te działania, planowane bądź faktycznie przeprowadzone łączy jedno. Przeciwnikiem były zawsze stare, dyktatorskie reżimy. Operacja w Iraku rozpoczęła się jako wojna z reżimem Saddama Husajna. Celem operacji w Libii był rządzący tam od 1969 roku Muammar Kadafi. Interwencja w Syrii w roku 2013 miała być wymierzona w reżim Basara al-Assada, który władzę objął w roku 2000, po śmierci Hafiza al-Assada, rządzącego Syrią od roku 1970.
Sama długowieczność tych reżimów dobrze ilustruje historię Bliskiego Wschodu. Mimo że obszar ten kojarzony jest z ugrupowaniami i rządami odwołującymi się do religii, to w wieku dwudziestym, poza basenem Zatoki Perskiej, były to państwa rządzone przez świeckie władze, wykorzystujące religię co najwyżej w sposób instrumentalny.
Nie sposób bowiem nie pamiętać, że wszystkie państwa tego obszaru powstały wskutek rozpadu Imperium Osmańskiego, w którego miejsce wkroczyły mocarstwa zachodnie, zainteresowane tylko jednym. Ropą naftową. Podział Bliskiego Wschodu na terytoria które z czasem stały się niepodległymi państwami wynikał z odgórnych decyzji, nie zaś z oddolnych procesów narodowo- i państwowotwórczych. Te czynniki pojawiły się później w takiej postaci jak arabski nacjonalizm, jak ruchu panarabskie (w latach 1958-1961 istniała Zjednoczona Republika Arabska – unia Egiptu i Syrii, podejmowano też inne, podobne inicjatywy), znaczące były także wpływy lewicowe, umacniane sojuszami ze Związkiem Radzieckim (dość wspomnieć że za czasów Kadafiego, oficjalną nazwa jego państwa brzmiała Wielka Arabska Libijska Dżamahirijja Ludowo-Socjalistyczna).
Mimo swojej długowieczności, te dyktatury nie zdołały jednak zapobiec powstaniu nowej fali radykalizmu, jaką był fundamentalizm islamski. Nieefektywne systemy gospodarcze, uzależnienie od obcych mocarstw, korupcja, nepotyzm, koncentracja władzy w rękach jednej grupy, wreszcie porażki militarne i polityczne – jak przegrane wojny z Izraelem – były czynnikami katalizującymi przez szereg dekad frustracje społeczne i rosnące na tej glebie ideologie fundamentalistyczne.
Z czasem jedynym czym pozwalało trwać tym ustrojom była totalitarna wręcz przemoc (w Syrii czy Egipcie raz wprowadzony stan wojenny lub wyjątkowy trwał całe dekady a aparat represji był bardzo rozbudowany) i fakt, że rządzący wywodzili się tylko z jednej grupy, której członkowie korzystali z płynących z tego faktu korzyści. Gdy Irakiem rządził sunnita Husajn, sunnici dominowali w administracji i armii. Dynastia al-Assadów to alawici, i to alawici mimo że stanowią mniejszość w syryjskim społeczeństwie, są grupą rządzącą. Gdzie indziej, jak w Egipcie, potężną grupą stała się armia.
Te czynniki, stały się zarzewiem fali wystąpień z roku 2011, określanych mianem „arabskiej wiosny”. W przeciwieństwie do podobnych wystąpień w Europie (vide „jesień ludów” roku 1989) jej wynikiem nie było zbudowanie podwalin rządów demokratycznych, mimo że ówczesny obraz, zwłaszcza kształtowany przez protesty w Egipcie, mógł stwarzać takie wrażenie, zaś skala represji – zwłaszcza w Libii i Syrii, wywołała taką a nie inną reakcję społeczeństw i rządów państw zachodnich.
Po trzech latach, jedynymi którzy jak dotąd czerpią korzyści z owej „wiosny” są islamscy fundamentaliści. Oni mieli do zaoferowania najwięcej, w sensie ideologicznym. Ich ideologia oferuje proste diagnozy i proste rozwiązania, w dodatku wpisujące się w kontekst społeczny i kulturowy. Opowiadająca się za wartościami demokratycznymi wielkomiejska liberalna klasa średnia na Bliskim Wschodzie jest bowiem marginesem marginesu.
Sytuację komplikuje wspomniany już wcześniej fakt sztuczności państw jako takich – decydujące znaczenie mają lojalności (także żołnierzy i funkcjonariuszy) wobec grup klanowych, plemiennych, religijnych. Gdy te grupy znajdą się w konflikcie, państwo się rozpada.
Mamy więc w chwili obecnej na Bliskim Wschodzie szereg państw upadłych albo upadających. Libia może być już bezpiecznie określona jako znajdująca się w sytuacji podobnej do Somalii w latach dziewięćdziesiątych, tylko znajdująca się znacznie bliżej Europy. Syria pogrążona jest w wojnie domowej, która łączy się z konfliktem sąsiednim Iraku. Niespokojnie jest także w innych państwach regionu. fala islamskiego fundamentalizmu dosięga całego regionu, od Jemenu po Algierię.
Konsekwencje takiego stanu dla bezpieczeństwa Europy są oczywiste i niestety, negatywne. Każdy kolejny kryzys i konflikt oznacza ryzyko gospodarcze (wzrost cen ropy). Sam Bliski Wschód to wciąż ważny z powodu swoich surowców obszar, a konflikty (zwłaszcza rozrywające istniejące państwa) mogą oznaczać groźbę przerwania dostaw tych surowców. Przez Morze Czerwone i Kanał Sueski biegnie także strategicznie ważny morski szlak handlowy z Europy do Azji.
Ekspansja ugrupowań fundamentalistycznych oznacza także wzrost zagrożenia terrorystycznego, zarówno w regionie jak i poza nim. Nie można zapominać, że na Bliskim Wschodzie przebywa duża liczba Europejczyków (także Polaków) – czy to w charakterze turystów, czy to z powodów zawodowych. Jest to oczywisty i realny czynnik ryzyka.
Dużo większe ryzyko wiąże się z groźbą powtórzenia na Bliskim Wschodzie „scenariusza afgańskiego”, który już się materializuje wobec zajęcia części terytorium Syrii i Iraku przez Państwo Islamskie. Taki obszar, pozostający pod kontrolą fundamentalistów może być dogodnym zapleczem do prowadzenia działalności terrorystycznej, także w Europie, a co szczególnie niepokojące jest to, że są to obszary względnie bliskie. To oznacza ze liczba osób które będą w stanie tam dotrzeć, nabyć wiedzę i umiejętności przydatne w dokonywaniu zamachów i wrócić będzie większa niż w przypadku np. Pakistanu czy Afganistanu. Takie przypadki się już zdarzały i niestety trzeba uznać że będą się zdarzać nadal.
Wobec tego, zasadniczym pytaniem jest to, jaka może być reakcja wojskowa na tą sytuację, którą można wręcz opisać jako konfrontację między siłami porządku i chaosu? Naturalną odpowiedzią jest określenie celów strategicznych, a w tym kontekście, jest to utrzymanie porządku, którego centrami są istniejące państwa.
Nie może wobec tego zaskakiwać, że nalotów na Libię dokonały samoloty Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Naftowe państwa Zatoki Perskiej są w tym regionie silnymi graczami, w których interesie jest własne bezpieczeństwo. Znajdują się one bowiem w specyficznej sytuacji. Ideologicznie, rządzący nimi są bliscy islamskim fundamentalistom, to jednak korzystają z dochodów, jakie daje im ropa i dosłownie kupują sobie spokój, zarówno poprzez inwestycje w siły zbrojne i policję jak również przez materialny dobrobyt co ma ograniczać wpływy radykałów. Mówiąc kolokwialnie – rządzący tymi państwami wybrali zarabianie pieniędzy a te lubią spokój.
Oczywiście, układanka ta jest bardziej skomplikowana. Sunnickie monarchie Zatoki Perskiej, czasem wykorzystują instrumentalnie islamskich fundamentalistów – tak było w latach osiemdziesiątych w Afganistanie, tak po części jest i dziś w Syrii i Iraku (za szczególnie aktywny uważa się Katar). Można to interpretować jako element geopolitycznej gry z szyickim Iranem.
Kolejny problem, to same państwa Zatoki. Ich dobrobyt i potęga militarna, jako zbudowane na eksporcie surowców energetycznych, mogą być przejściowe, mimo wysiłków podejmowanych na przykład przez Zjednoczone Emiraty Arabskie. Ograniczenie zysków z ropy i gazu oznacza wzrost zagrożenia niepokojami społecznymi, zresztą „arabska wiosna” dosięgła także tych państw. To oznacza, że Stany Zjednoczone i Europa będą w długiej perspektywie czasowej pozostawać istotnymi graczami w regionie. Szczególną pozycję w tej grze zajmuje także Izrael.
Biorąc pod uwagę rozległość (nawet tylko geograficzną) konfliktów bliskowschodnich, i koszta już poniesione przez Zachód w Iraku i Afganistanie za mało prawdopodobne należy uznać długoterminowe operacje stabilizacyjne, prowadzone np. w Libii czy Syrii. Można przyjąć za pewnik jednak, że kolejne operacje militarne w regionie będą miały miejsce. Wysoce prawdopodobne jest także, że będą one miały formę podobną do prowadzonych dotąd – a więc uderzeń lotniczych i operacji specjalnych, w tym akcji bezpośrednich. Możliwe bardziej szczegółowe scenariusze wydarzeń tego rodzaju, będą tematem kolejnego wpisu.