Król AimPoint, piąty tego imienia
Celownik Aimpoint CompM5W jest dyskretnym bohaterem niniejszego artykułu, ponieważ w momencie opublikowania niniejszego tekstu ów model na stronie producenta nie został jeszcze zaprezentowany. Zdjęcie: Mateusz J. Multarzyński, Aimpoint AB
Testowanie i opisywanie sprzętu najlepszych producentów to praca przyjemna i bezpieczna. Przyjemna, bo taki sprzęt jest zwykle sumą doświadczeń i kompetencji tworzących daną markę – wiemy więc, że mamy do czynienia z najlepszymi rozwiązaniami w danej klasie. Bezpieczna – bo raczej nie ryzykujemy rozczarowaniem, awarią lub ową niezręczną sytuacją, nader często występującą w tzw. „prasie specjalistycznej”, gdy stajemy przed wyborem: pisać miło czy pisać obiektywnie. Na szczęście tym razem przyszło mi napisać o nowych produktach Aimpointa – a więc niekwestionowanego lidera na rynku celowników kolimatorowych na świecie.
Testing and reviewing the equipment of the leading producers is the kind of a job that is both nice and safe. Nice, because such an equipment is basically the sum of experience and competences that build the particular brand - we know that we're dealing with the best solutions in the field. Easy, because of the low risk that we're going to be disappointed, the product will turn out to be faulty or we will have to face the situation that often happen in the specialist media when we have to choose between writing nice things and writing objectively. Luckily, this time I had to write about the new products of AimPoint - so the undisputed world leader in the sector of collimator sights.
Zdjęcia: Mateusz J. Multarzyński, Aimpoint AB
Zobacz także
BMF Centrum Specjalistycznego Sprzętu Mobilnego Profesjonalne rozwiązania dla służb od Winmate
Firma BMF od 1998 roku dostarcza rozwiązania w dziedzinie specjalistycznego sprzętu mobilnego. To sprzęt dostosowany do pracy w trudnych i niekiedy bardzo wymagających warunkach. Od lat produkty oferowane...
Firma BMF od 1998 roku dostarcza rozwiązania w dziedzinie specjalistycznego sprzętu mobilnego. To sprzęt dostosowany do pracy w trudnych i niekiedy bardzo wymagających warunkach. Od lat produkty oferowane przez BMF trafiają m.in. do pojazdów wojskowych i specjalnych.
Militaria.pl Linie oporządzenia - jak efektywnie zarządzać ekwipunkiem?
Rozsądne rozłożenie ekwipunku może nie być łatwą sprawą, szczególnie kiedy bagażu jest sporo. Jednym z najlepszych sposobów na rozplanowanie umiejscowienia przedmiotów jest stosowanie się do zasad linii...
Rozsądne rozłożenie ekwipunku może nie być łatwą sprawą, szczególnie kiedy bagażu jest sporo. Jednym z najlepszych sposobów na rozplanowanie umiejscowienia przedmiotów jest stosowanie się do zasad linii oporządzenia.
Transactor Security Sp. z o.o. Zastosowanie bezzałogowych statków powietrznych kategorii VTOL w ochronie granic państwowych
Ochrona granic stanowi jedną z podstawowych funkcji państwa. Ich nienaruszalność jest ważnym czynnikiem zapewnienia bytu narodowego i suwerenności kraju. Każde państwo dysponuje określoną organizacją do...
Ochrona granic stanowi jedną z podstawowych funkcji państwa. Ich nienaruszalność jest ważnym czynnikiem zapewnienia bytu narodowego i suwerenności kraju. Każde państwo dysponuje określoną organizacją do ochrony swoich granic, albowiem jest to jeden z najważniejszych czynników, które mają duży wpływ na bezpieczeństwo zewnętrzne i wewnętrzne.
Narodziny dynastii
Myślę, że czytelnikom „SPECIAL OPS” nie trzeba przedstawiać firmy Aimpoint AB ze szwedzkiego Malmö. Produkowane przez nią celowniki kolimatorowe używane są właściwie przez wszystkie armie i siły policyjne na świecie. Powstała w 1974 r. i już rok później wypuściła swój pierwszy kolimator – Aimpoint Electronic
Przypomnijmy, że to zaledwie 5 lat po rajdzie Son Tay, gdy po raz pierwszy w historii wykorzystano bojowo celowniki kolimatorowe. Amerykańskie siły specjalne użyły wtedy nieprzeziernych kolimatorów Singlepoint OEG firmy Normark, mocowanych na karabinkach Colt GAU-5A/A i pomimo konieczności stosowania licznych improwizowanych rozwiązań odniosły znaczący sukces.
Gdy na rynku pojawił się nowy szwedzki kolimator (jego druga generacja powstała w 1978 r.) można bez przesady powiedzieć, że narodził się standard wykorzystywany do dzisiaj.
Jeśli zastanawialiście się kiedyś, jakie celowniki mieli na swojej broni operatorzy Delty w 1993 r. w Mogadiszu… były to Aimpointy model 3000 i 5000.
W 1997 r. Aimpoint przekroczył rubikon i jego model CompM2 został przyjęty na wyposażenie US ARMY jako M68 CCO (Close Combat Optic).
W roku 2011 liczba wojskowych celowników M68 Aimpointa (w wersjach Comp M2 i M4) tylko w amerykańskich siłach zbrojnych przekroczyła 1 milion, a należy do tej liczby dodać jeszcze wszelkie agencje rządowe, siły policyjne i ogromny rynek strzelców cywilnych – gdzie zwłaszcza wśród myśliwych Aimpoint ma bardzo dobrą renomę dzięki swej odporności na odrzut broni, warunki zewnętrzne i mechaniczną wytrzymałość.
W Polsce Aimpointy pojawiały się rzadziej, owszem były np. w GROM-ie, ale w momencie, gdy po interwencji w Iraku w 2003 roku „duża armia” zaczynała myśleć na poważnie o zakupach celowników optoelektronicznych, wybór padł na celowniki HWS 552 firmy Eotech, należącej do koncernu L3.
Pewna liczba klasycznych Aimpointów – głównie serii CompM3 znalazła się na wyposażeniu jednostek podległych MSWiA lub bezpośrednio premierowi, ale przynajmniej w Polsce Aimpoint nigdy nie był tak popularny jak Eotech. Dopiero niedawno dosyć pokaźna partia celowników serii Micro T-2 trafiła do użytkowników podległych DKWS – co może mieć związek z technicznymi problemami Eotecha, jakie ujawniono podczas testów US SOCOM w 2015 roku (m.in. duże przesunięcia znaku celowniczego w skrajnych temperaturach, ograniczona żywotność baterii).
Tłok na Olimpie
O ile przez długie lata właściwie nikt nie był w stanie poważnie konkurować z Aimpointem, jeśli chodzi o celowniki kolimatorowe, to pojawienie się celowników holograficznych (wojskowych Eotechów i cywilnych Bushnelli) stworzyło liczącą się i posiadającą swoje własne, odrębne zalety konkurencję.
W 2007 roku Aimpoint wykonał kolejny krok, którym pokazał, że na tronie trzyma się mocno – wprowadził serię Micro.
O ile średnica soczewek klasycznych modeli CompM2/M3/M4 to 23–26 mm, o tyle zminiaturyzowany Micro model T-1 miał średnicę 20 mm i ważył jedną trzecią tego, co model CompM4 (84g vs 268 g, masa samych celowników bez montażu)! Oferował też te same zalety, które pozwoliły szwedzkim celownikom uplasować się tak wysoko:
- bardzo długi czas pracy na 1 baterii (sięgający nawet 5 lat przy niskim ustawieniu intensywności znaku celowniczego),
- odporność mechaniczną,
- wodoodporność
- prostotę obsługi.
Można śmiało powiedzieć, że obecnie Aimpointy serii Micro generacji T-2, wprowadzonej w 2014 r., są najbardziej reprezentatywnym typem celownika kolimatorowego na świecie. Sukces konstrukcji Micro wywołał też efekt nieoglądany przedtem na rynku na taką skalę – nagle w zasadzie wszyscy znani i mniej znani gracze postanowili zrobić swoje miniaturowe kolimatory: nie wszystkie z tych konstrukcji są udane, nie wszystkie są nawet Mil-Spec, ale nietrudno będzie znaleźć wam nawet w kraju Trijicona MRO, Sig Sauera ROMEO 4 albo bardziej budżetowe modele Vortexa czy Holosuna. Jak to szło – naśladownictwo najwyższą formą pochlebstwa?
COMP M5 i jego bracia
W tym momencie chciałbym przedstawić dyskretnego bohatera niniejszego artykułu, czyli w dalszym ciągu niezaprezentowany oficjalnie celownik Aimpoint CompM5. Tak – to prawda, nie znajdziecie tego modelu na stronie producenta. Myślę, że oficjalna premiera nastąpi albo na tegorocznym Milipolu, albo dopiero na Shot Show 2018.
„Special Ops” dzięki uprzejmości krajowego dystrybutora Aimpointa na rynek „służb” – firmie UMO Sp. z o.o., mógł przyjrzeć się bliżej najnowszemu ze szwedzkich kolimatorów.
Pierwsze wieści o nowym modelu celownika pojawiły się latem 2016 roku, po wystawie sprzętu Diplomatic Security Service (DSS – amerykański odpowiednik naszego BOR/NSO).
Na jednym ze zdjęć funkcjonariusz DSS trzymał w dłoni celownik, który nie przypominał żadnego ze znanych modeli Aimpointa wykorzystywanych przez tę służbę. Wtedy wiadomo było jedynie, że nowy celownik ma inne źródło zasilania – prawdopodobnie baterię AAA.
Aimpointy serii Micro T-1 oraz T-2 były zasilane płaską baterią CR 2032 i osiągały na niej doskonałe wyniki, a jednocześnie pozwalała im ona zachować naprawdę kompaktowe rozmiary. Skąd więc ta zmiana?
Kolejne zdjęcia pojawiły się na początku maja tego roku i tym razem „przeciek” był zasługą jednego z naszych kolegów z branży. Pozostawało jedynie czekać na moment, w którym CompM5 będzie można przetestować na broni.
O samej konstrukcji i okolicznościach jej powstania wiadomo było już wtedy nieco więcej. Impuls do zmian dała… logistyka wspomnianej już DSS.
Podobnie jak w przypadku dużego, armijnego modelu CompM4 i M4S, który jest zasilany baterią AA (popularnym „paluszkiem”), sprawa rozbijała się o dostępność dobrej jakości baterii w odległych rejonach świata i ich transport.
Oczywiście ktoś mógłby powiedzieć, że jeśli bateria w Aimpoincie trzyma 5 lat, to chyba nie jest to aż taki problem – ale procedury obsługowe oraz na przykład zostawianie kolimatora w trybie intensywniejszego podświetlenia potrafią znacząco ograniczyć praktyczną żywotność baterii. To samo dotyczy np. ekstremalnych temperatur, a nikt nie będzie w warunkach realnego zagrożenia prowadził „testów” wytrzymałości baterii. Po prostu są one wymieniane w określonych odstępach czasu.
I tu pojawiał się problem – nie zawsze baterie CR2032 są dostępne na miejscu, a transport lotniczy baterii litowych… no cóż, są one sklasyfikowane przez IATA jako „towary niebezpieczne”, co u wszystkich przewoźników, takich jak UPS, DHL czy Fedex, generowało znaczące dodatkowe koszta i masę papierkowej roboty.
Choć brzmi to z pozoru abstrakcyjnie – na własne oczy możemy się przekonać, że przepisy transportowe oraz powszechna dostępność alkalicznych baterii AAA potrafią stworzyć nowy model celownika. Siła logistyki.
Sam kolimator na pierwszy rzut oka jest nieznacznie wydłużonym wariantem modelu T-2. Większa długość korpusu została wymuszona przez zakręcany pojemnik na baterię znajdujący się po prawej stronie, na górze tubusu.
Znikło też duże boczne pokrętło do regulacji nastawienia intensywności punktu celowniczego – zamiast niego, podobnie jak w CompM4, mamy mniejsze, ale łatwiej dostępne pokrętło regulacyjne na przedłużeniu pojemnika na baterię.
Pojawiły się od razu głosy, czy podobnie jak w wersji CompM4S nie należałoby przenieść tego pojemnika na dół obudowy, ale w tak małym kolimatorze po prostu nie dało pogodzić się montażu do broni z pojemnikiem na baterię.
A skoro przy montażu jesteśmy – rynek komercyjny oferuje ogromny wybór montaży i adapterów zgodnych ze standardem wyznaczonym przez Micro T-1 i T-2 – nowa „piątka” też korzysta z tego samego typu montażu, więc wybór jest naprawdę duży.
Swoją drogą, fabryczne montaże QD Aimpointa z charakterystyczną srebrną dźwignią zrobiły na mnie dobre wrażenie. Są dosyć lekkie, proste i wydają się wytrzymałe – regulacja siły zacisku na szynie 1913 jest intuicyjna, ale sposób blokowania i odblokowywania ramienia dźwigni może budzić pewne wątpliwości np. przy zabrudzeniu tego elementu. Nie miałem pod ręką dokładnej wagi, ale sądzę, że masa celownika nie wzrosła więcej niż o 20%, czyli nadal mamy do czynienia z konstrukcją ważącą ok. 100 gram. W praktyce różnica jest nieodczuwalna.
Optycznie CompM5 wydaje się być identyczny jak T-2 – znak celowniczy o wielkości 2 MOA jest wyraźny i ostry, powłoki soczewek zapewniają bardzo dobrą transmisję światła, bez odbarwień, jakie widujemy w innych kolimatorach. Pomijając minimalną różnicę w gabarytach i bardziej wyraźną w pokrętle regulacji – w zasadzie można nie zauważyć, że to nie jest „klasyczny” Aimpoint Micro.
Jeśli chodzi o trwałość baterii oraz testy zanurzeniowe – nie mogliśmy przeprowadzić ich na miejscu, pozostaje więc wierzyć danym producenta obiecującym 50 000 godzin pracy przy średnim ustawieniu podświetlenia oraz zdolność zanurzenia na głębokość 50 m.
Swoją drogą osiągnięcie takiego czasu pracy na baterii o prawie trzykrotnie mniejszej pojemności niż AA to jest wyczyn.
Razy sześć, czyli o układach liniowych
Otrzymaliśmy do testów zestaw złożony z 3 kolimatorów:
-
CompM4,
-
Micro T-2
-
oraz CompM5,
ale również dwa powiększalniki z serii militarnej Aimpointa o krotnościach x3 i x6 wraz z uchylnymi i szybkoodłączalnymi montażami do nich.
O ile miałem przedtem do czynienia z przystawkami powiększającymi o niskiej krotności zarówno w Aimpointach, jak i EOTechach, o tyle powiększalnik x6 był dla mnie nowością. To spora krotność jak na dodatkowy, zewnętrzny układ optyczny, bo plasująca się na poziomie popularnych obecnie lunet o zmiennym powiększeniu – 1–4x, 1–6x lub cięższe 1–8x.
Przystawki powiększające z mojego punktu widzenia są nieco kontrowersyjnym dodatkiem – zwykle są dosyć ciemne (są przecież osobnym układem optycznym), mają krótką ogniskową, dodają sporą masę do całego układu i nieco komplikują obsługę broni, zwłaszcza jeśli pozostawiamy je w położeniu uchylonym.
Mimo tych zastrzeżeń oraz przy braku przyzwoitej siatki z poprawkami do strzelania na rosnących dystansach (używanie pojedynczej kropki 2MOA do odkładania poprawek jest możliwe, ale niezbyt komfortowe), potwierdziłem tylko moje zdanie o przydatności powiększenia optycznego na dystansach powyżej 100 m.
Mieliśmy okazję strzelać do celów reaktywnych rozstawionych na różnych dystansach pomiędzy 50 a 300 m i w moim odczuciu kontrola celu, jaką daje nam powiększenie x6 (nie mówię o strzelaniu stricte precyzyjnym, a raczej sylwetkowym, z celami o średnicy ok. 20 cm, na dystansach powyżej 100 m), jest naprawdę trudna do przecenienia.
Oczywiście, tak jak wspomniałem – powiększalnik z regulacją dioptryczną nie będzie tak efektywny w tej roli jak specjalna luneta z odpowiednią siatką. Powoduje też pewien „konflikt akcesoriów”, bo trudno będzie pod nim zmieścić np. zapasowe, składane przyrządy celownicze. Ale jeśli zakładamy, że naszym głównym narzędziem pracy jest broń z kolimatorem, a powiększalnik to jedynie okazjonalnie używane akcesorium, to warto takie rozwiązanie wziąć pod uwagę. I to raczej właśnie w dużej wersji x6, niż w niewiele pomagającej wersji z trzykrotnym powiększeniem.
Swoją drogą, w oryginalnej reklamie Aimpointa Electronic proponowano do niego… powiększalnik x3. W połowie lat 70.!
Czynnik profetyczny
Nawet jeśli na oficjalną premierę CompM5 przyjdzie nam jeszcze nieco poczekać, to myślę, że już teraz możemy powiedzieć o kilku refleksjach nasuwających się po zapoznaniu się z najnowszym Aimpointem.
– Miniaturowe kolimatory zamknięte wyprą, te klasyczne, duże w ciągu kilku lat. Są prawie 3 razy lżejsze, a średnica tubusu jest mniejsza tylko o 15–20%. Po prostu Micro, są lżejsze, zgrabniejsze i robią wszystkie istotne rzeczy tak samo dobrze jak ich więksi kuzyni.
Nie przekonuje mnie argument Trijicona MRO o większej soczewce obiektywu – to nie luneta o wysokiej krotności, gdzie transmisja światła jest naprawdę ważna.
– Źródła zasilania będą się ujednolicać. W tej chwili w wyposażeniu mamy 3–4 rodzaje baterii. Trzywoltowe CR123 w latarkach i laserach, małe CR2032 w celownikach, AAA w słuchawkach aktywnych i tak dalej. Logistyka nie lubi takich komplikacji.
– Mimo problemów z paralaksą na pewnych dystansach kolimatory są niezastąpione przy nietypowych, wymuszonych postawach strzeleckich.
– Konserwatyzm Aimpointa, jeśli chodzi o znaki celownicze (standardowo 4MOA i 2 MOA do wyboru) dla wielu był argumentem na rzecz EOTecha, a teraz też nowych kolimatorów z przełączanymi prostymi siatkami BDC. Ja siatki wolę w lunetach, a prostotę w kolimatorach – ale to również może się zmienić w ciągu kilku lat.
– Jeśli już używamy powiększalnika, niech on rzeczywiście powiększa. Zwłaszcza jeśli cały układ z montażami zaczyna ważyć tyle co luneta o podobnej krotności.
– Nawet najwięksi gracze nigdy nie mogą spoczywać na laurach.