Simo Häyhä Competition 2012
Simo Häyhä Competition 2012
Simo Häyhä, ps. „Biała śmierć”, fin. „Valkoinen Kuolema”, ros. „Белая смерть” (ur. 17 grudnia 1905 w Rautjärvi, zm. 1 kwietnia 2002 w Haminie) – fiński strzelec wyborowy, najskuteczniejszy snajper w historii wojen – na jego konto zalicza się 705 potwierdzonych trafień.
W tegorocznej edycji wzięło udział 20 zespołów, w tym po jednym z Polski, Niemiec oraz Estonii. Fakt, że my znaleźliśmy się wśród tych wybranych, jest dla nas niesłychanym zaszczytem i wyróżnieniem, za które jeszcze raz dziękujemy.
Przygotowania
Już kilka miesięcy przed zawodami zaczęliśmy planować i przygotowywać wszystko to, co może być niezbędne w Finlandii. Oprócz kilku ogólnych informacji, nie wiedzieliśmy co nas czeka, jakie dostaniemy zadania i jaki będzie ich stopień trudności. Lista rzeczy do spakowania robiła się coraz dłuższa, a walka ze zbędnym obciążeniem coraz bardziej skomplikowana. Musieliśmy mieć przy sobie wszystko to, co pozwoli nam w pełnym uzbrojeniu i kamuflażu przetrwać co najmniej 36 godzin. Wiedzieliśmy, że w trakcie zawodów czeka nas pokonanie około 15 zadań; w tym strzeleckich (statycznych i dynamicznych na czas) na dystansach od 100-1500 m.
Po analizie znanych nam danych, zdecydowaliśmy się na zabranie karabinu wyborowego Sako-TRG42 kaliber .338 LM, półautomatu H&K MR.308 kaliber .308Win. oraz pistoletu Glock 17. Z wyjątkiem broni krótkiej, organizatorzy zobowiązują uczestników do wzięcia po 100 sztuk amunicji na każdy karabin. Czyli masa samej broni i amunicji, którą musimy dźwigać wynosi w sumie ok. 28-30 kg.
Zawody się zaczynają
Zespoły są dwuosobowe z podziałem ról na strzelca i obserwatora. Mamy być przygotowani na wszystko, cokolwiek to znaczy. Rozglądamy się, las fiński niby podobny do naszych polskich lasów, ale w obrębie terenów zalesionych, pełno jest bagien, większych i mniejszych jezior. Teren jest zróżnicowany, pofałdowany, obfitujący w skały, głazy porośnięte porostami oraz urwiska. Nieomal każdy krok jest pełen niespodzianek. Dowiadujemy się, że tegoroczne zawody odbywają się na tyma samym obszarze, na którym przebiegały działania zimowej wojny fińsko- rosyjskiej z 1940 roku. Patrząc na to wszystko od razu wiemy, dlaczego wielkiej Armii Czerwonej nie poszło ani szybko, ani bezboleśnie.
O godzinie 20.00 mamy odprawę. Pozostaje nam niewiele czasu na przygotowanie się do pierwszego zadania. Czujemy że jesteśmy coraz większe podekscytowanie...
Zbiórka wszystkich drużyn w pełnym wyposażeniu bojowym i kamuflażu o 22.00. Dostajemy współrzędne czterech celów - naszym nocnym zadaniem jest odnalezienie ich i zapisanie umieszczonych tam kodów, na co mamy siedem godzin. Dozwolone jest używanie noktowizora (którego niestety nie posiadamy), GPS, busoli, oraz mapy terenu 1:25 000 (którą nam wręczono kilka minut przed startem). Pomiędzy godziną 05.00 a 05.30 (nie wcześniej i nie później) mamy dotrzeć do piątego celu, którym jest mała wysepka połączona z lądem drewnianym mostem. Wiemy, że w tym czasie wyspa będzie „przyjazna”, tzn. nikt nas tam nie będzie tropił.
Po odprawie w nieznanym kierunku odjeżdżają Land Roverem pierwsze zespoły,. Pełni napięcia czekamy jako „team 8” na naszą kolej. W lekkim zamieszaniu, jakie powstało na starcie, nie jesteśmy w stanie przeprowadzić wstępnej analizy mapy topograficznej terenu. Nagle sędzia daje znać, ze mamy wsiadać do samochodu. Jedziemy krętymi drogami przez las, rozglądamy się lekko zdezorientowani, odnosimy nieodparte wrażenie że kierowca (major rezerwy) robi wszystko, abyśmy stracili poczucie kierunku.
Po kilku minutach jesteśmy w punkcie startu. Sędzia z uśmiechem pokazuje mapę, prosząc o wskazanie miejsca w którym jesteśmy. Mamy na zastanowienie się 30 sekund i szansę zdobycia już na wstępie 30 dodatkowych punktów za właściwą odpowiedź. Zaczynamy lubić fińskie poczucie humoru. No cóż, oficer odjeżdża, a my uświadamiamy sobie, że nasza przygoda naprawdę się zaczęła. Szybko ukrywamy się przed „wrogimi” patrolami w leśnym rowie za drogą czołgową. Mamy problemy z GPS-em, tracimy dużo czasu, w końcu wyjmujemy mapę i zaznaczamy cztery koordynaty, które nam podano w bazie.
Ustalamy plan dojścia do punktów, obliczamy potrzebny czas i razem dochodzimy do wniosku, że powinniśmy zjeść kolację, bo przed nami cała noc skradania się po lesie, a poza tym trochę będzie mniej do noszenia. Nie przerywając jedzenia, obserwujemy przejeżdżające koło nas patrole pościgowe oraz kilka przemieszczających się bezszelestnie zespołów snajperskich. Część zespołów porusza się używając noktowizji, część – tak jak my – od czasu do czasu włącza słabe czerwone światełko na czołówce.
Po pierwszych próbach przedzierania się przez zarośla dochodzimy do wniosku, że fiński las bez użycia noktowizji jest nie do przebycia. Decydujemy się iść boczną drogą czołgową przy ścianie lasu, co w razie napotkania patroli wroga umożliwia nam szybkie ukrycie. Niestety, na rozwidleniu dróg prowadzących do dwóch punktów na mapie, napotykamy przeciwnika. Widzimy ognisko oraz bazę dla wieloosobowych patroli pieszych i zmotoryzowanych kontrolujących regularnie teren. Decydujemy się na obejście skrzyżowania, przedzieramy się przez bagnisty i gęsto zadrzewiony las wzdłuż jeziora. Niewiele brakowało, abyśmy w tym bagnie zostali na dłużej – sytuacja zmusza nas zatem do powrotu na drogę i próby obejścia ogniska z drugiej strony. Mamy szczęście, ponieważ zbliżając się zauważamy, że okrążane przez nas wrogie obozowisko jest właśnie likwidowane.
Po kilkunastu minutach podchodźmy do zgaszonego i opuszczonego ogniska. Przez moment zastanawiamy się nad przyjęciem roli „wroga” i rozgrzaniem przy żarzącym jeszcze popielisku. Fakt braku bezpośredniego zagrożenia dodaje nam otuchy i sił na szybkie dotarcie do dwóch kolejnych punktów na mapie i odczytanie ukrytych kodów. Mamy już trzy z nich, świadomie rezygnujemy z czwartego wysuniętego najdalej na południowy zachód punktu. Kierując się w stronę wyspy, docieramy w okolice mostu prowadzącego do celu finalnego nocnego zadania.
Jest godzina 4.15, zmęczeni i spoceni szukamy ukrycia w odległości ok. 150 m od mostu . Podchodzimy do zakrzywionego drzewa na lekkim zboczu, odchylamy gałęzie i wpadamy nieomal na perfekcyjnie zamaskowany zespół fiński. Kilka metrów dalej znajdujemy miejsce między głazami, jesteśmy niewidoczni, możemy cieplej się ubrać i odpocząć. Niska temperatura i zmęczenie robią swoje. Dla kilku zespołów, które szybko dotarły do miejsca wyczekiwania, zaczyna się walka z zimną i wilgotną fińską nocą. Teraz wiemy, że dobrze zrobiliśmy jedząc wcześniej kolację.
Wybija godzina 5.00 i nagle jeszcze przed chwila „śpiący”, nieruchomy, pokryty mgłą las ożywa: jak w złym śnie; powstają pnie drzew, krzewy, pokryte mchem głazy. 19 w pełni uzbrojonych i zamaskowanych zespołów, w milczeniu i bezszelestnie przemieszcza się w jednym kierunku... mostu prowadzącego do wyspy. Po wejściu na wyspę przekazujemy kody i pakujemy się do Land Roverow, które przewożą nas do bazy, mamy 10 minut na przepakowanie i śniadanie.
Dzień pierwszy
Jest godz. 7.00 dostajemy kolejne instrukcje i idziemy drogą prowadzącą do miejsca, gdzie będziemy realizować kolejne zadanie. W czasie marszu mamy wypatrywać za pomocą optyki ukrytych w lesie kodów widocznych z drogi (odległość do 50-80m). Kody te to dodatkowe punkty doliczane do klasyfikacji generalnej – rozmieszczone są na całym terenie na którym rozgrywane są zawody. Wymusza to stałą czujność i wnikliwą obserwację terenu. Po przebyciu około 2 km docieramy na miejsce.
Naszym zadaniem jest odnalezienie po drugiej stronie jeziora trzech ukrytych celów reaktywnych, określenie odległości, a następnie trafienie ich jak najmniejsza ilością strzałów. Nie wolno przy tym używać dalmierzy laserowych. Maksymalny czas 10 min i 10 strzałów. Stanowisko strzeleckie znajduje się na brzegu pięknego jeziora na workach z piaskiem na poziomie wody. Odnajdujemy cele, są na dystansie od 350 do 700 m. Musimy strzelać tuż nad wodą (chłodną po zimnej nocy) w cele postawione w porannym słońcu na brzegu, bądź miedzy drzewami. W związku z tym robimy odpowiednio większą korektę elewacji – niestety za mała: pierwszy pocisk idzie w wodę. Kolejne korekty i trzy strzały – trzy tarcze kładą się.
Wracamy do punktu zbiorczego, mijając się z innymi zespołami. Wsiadamy do samochodów, jedziemy. Cały czas jesteśmy w pełnym wyposażeniu, które z godziny na godzinę wydaje nam się coraz cięższe. Następnym zadaniem jest odnalezienie pięciu punktów ukrytych w lesie, wokół pojazdu opancerzonego. Cele te (kartki A4, ciemne lub jasne, z literą lub cyfrą) należy odnaleźć, odczytać i określić odległość do miejsca obserwacji, patrząc wyłącznie przez małe szczeliny obserwacyjne w pancerzu pojazdu, następnie określić pod jakim się znajdują kątem w stosunku do północy i zrobić wyliczenie w milsach. Szczeliny są niewielkie, dodatkowo część z nich jest zaparowana, a busola w stalowym kadłubie zupełnie wariuje. Na zadanie przeznaczone jest 10 minut, ale nam udaje się wykonać je w osiem.
Idziemy dalej, do kolejnej stacji, obserwując uważnie las. Tym razem pod górę ok.2 km. Gdy docieramy do sędziego dowiadujemy się o rodzaju zadania. Są to cele reaktywne w określonej kolorystyce na nieznanym dystansie. Ruszamy biegiem w trudnym terenie (nierówny pełen dołów), dobiegamy do pierwszego wyznaczonego stanowiska strzeleckiego. Przed nami czołg T34 z czasów wojny, a wokół niego cztery cele na dystansie od 300 do 450 m. Strzały oddajemy w szybkim tempie z półautomatu Heckler&Koch MR 308 z optyką IOR 1-10x26 z siatką MP8 z pozycji klęczącej. Poprawka na opad kuli odkładana jest na siatce lunety. Siatka w pierwszym planie, wyskalowana w milsach. Szybkie wyrównanie oddechu i cztery szybkie strzały z posatwy klęczącej – cztery trafienia.
Biegniemy do kolejnego stanowiska strzeleckiego. Kładziemy się i odnajdujemy następne cele – na brzegu skalistej skarpy widzimy trzy. Dystans od 500 do 750 m. Zacząć musimy od najważniejszego celu, który jest bonusem (VIP). Kładziemy go pierwszym strzałem przy użyciu TRG 42 kal. 338 LM. Dwa kolejne również. Brakuje nam ostatniego. Żeby było szybciej odkładam MR 308 i odnajduję go za pomocą lornetki. Ukryty jest w wysokiej trawie na dystansie ok. 200 m. Półautomat jednym strzałem kładzie cel. Zadanie wykonane.
Schodzimy do punktu pośredniego. Tam jemy posiłek i mamy czas na pierwsze autorefleksje dotyczące sprzętu. Myślę, że półautomat Heckler&Koch MR 308 w konfiguracji z taką optyką i magazynkiem na 20 szt. jest idealnym karabinem wsparcia dla zespołu, do rażenia celów do dystansu 600m. Naprawdę pięknie się z tego strzela.
Po przerwie – za krótkiej, by odpocząć i za długiej, by nic nie robić – wchodzimy na wzgórze, na następne zadanie. Czeka nas odparcie wrogiego ataku. czas 11 min na rozpoznanie celów i 9 min na oddanie strzałów. Biegniemy wyznaczoną ścieżką pod górę, wskakujemy do okopu i dobiegamy do stanowiska strzeleckiego. Jest nim miejsce pomiędzy nierównymi skałami, które uniemożliwiają przyjęcie odpowiedniej postawy strzeleckiej. Nie mając wyboru, wciskamy się pomiędzy nierówności. Kierunek i sektor działania określają taśmy tuż przy stanowisku. Odnajdujemy cele na dystansie od 750 do 1100 m – dwa z nich, dla utrudnienia określenia dystansu, są ustawione pod kątem ok. 45°. Mimo że szybko znajdujemy wszystkie cele w obu sektorach, błędna decyzja taktyczna uniemożliwia nam trafienie wszystkich tarcz w czasie. A szkoda, bo były to klasyczne cele na dalszych odległościach, wielokrotnie przetrenowanych z użyciem TRG-42, oraz krótszych, do zlikwidowania bez problemu za pomocą MR 308. Niemniej zadanie to jest ważnym doświadczeniem dla naszego teamu.
Do następnego zadania maszerujemy ok.1,5 km po piaskowych, leśnych drogach. Dochodzimy do stromego wzniesienia, na wierzchołku którego dostajemy kolejne instrukcje. Sędzia pokazuje dwa czerwone punkty na drzewach w odległości ok. 200 m od wzgórza, na którym jesteśmy. Wokół nich, w promieniu 50 m mamy odszukać i odczytać cztery ukryte kody. Obserwacja była dozwolona tylko w obrębie miejsca na wzgórzu wyznaczonego taśmą. Czas 8 min. Punkty odkrywamy i rysujemy w notatniku przed upływem czasu. Schodzimy na dół i wędrujemy dalej ok. 2 km. Jesteśmy zmęczeni i zagotowani od prażącego słońca. Jest godz. 16.00 i 24°C. Pływamy we własnym pocie, ale humory nas nie opuszczają. Kpimy z siebie nawzajem i ze swojego zmęczenia.
Dochodzimy do punktu na piaszczystej górze. Wyczerpani, po nieprzespanej nocy i całym dniu zmagań, mamy zapamiętać pierwsze litery czterech rymujących się zdań w języku angielskim. Na komendę przeczołgać się pod taśmami rozciągniętymi na wysokości 0,5m z pełnym wyposażeniem oraz dwoma atrapami min przeciwczołgowych na każdego (zadanie jest na czas). Za miejscem czołgania jeden z nas miał opatrzyć sobie ranne ramię, a drugi zająć obronną pozycję ogniowa. Po opatrzeniu rany biegniemy ponownie na szczyt wzgórza, gdzie oddajemy atrapy min i podajemy kod ukryty w zdaniach. Było to ostatnie zadanie tego dnia.
Jest godzina 18.00 schodzimy kolejny kilometr, z dala widząc już nasz transport. Marzy nam się taki luksus, jakim jest kąpiel i piętrowe łóżko w baraku oficerskim. Dojeżdżamy do bazy, kolacja, czyszczenie broni, przepakowanie sprzętu, fińska sauna i spanie po 21 godzinach działania w terenie. Śpimy około czterech godzin, bo o 06.20 odprawa i wyjazd w teren bez śniadania. Wsiadamy do pojazdów, znowu jedziemy w nieznane, kilka kilometrów przez piękny las. Mimo niewyspania, przyroda fińska robi na nas wrażenie.
Dzień drugi
Do pierwszego zadania tego dnia trzeba było dojść 1,5 km stromym, skalistym wzgórzem. Zadanie polegało na obserwacji drogi i poruszającego się po niej pojazdu. Dystans ok. 150 m, widoczność dodatkowo utrudniona przez gałęzie drzew. Mamy w sposób niezauważony odczytać kod wielkości kartki A4, umieszczony na bocznej szybie przejeżdżającego wrogiego pojazdu. Widzimy, że jedzie, czas na odczyt – kilka sekund. Po chwili samochód wraca z drugim kodem umieszczonym na szybie przedniej. Udało się. Schodzimy w dół na drogę, idziemy do punktu zbiorczego.
Kolejne zadanie: dostajemy kartkę papieru ze znakami taktycznymi, które mamy odgadnąć i opisać co znaczą. Tym razem mamy to zrobić oddzielnie, bez wzajemnej konsultacji. Po wykonaniu zadania z niewyraźnymi minami, idziemy kilometrowy odcinek do następnego punktu. Mamy zająć stanowisko strzeleckie na wozie pancernym, który stoi w przechyle bocznym z uniesionym przodem. Przed nami dolina, w której mamy odszukać osiem celów reaktywnych na nieznanym dystansie. Znowu zadanie na czas, niedające możliwości użycia dalmierzy.
Po wejściu na wóz zajmujemy stanowisko w pozycji leżącej i regulujemy dwójnogi. Nie wolno nam patrzeć na przedpole – sygnałem do startu jest seria z automatu nad naszymi głowami. Podnosimy oczy, przeładowujemy broń, dzielimy umownie między sobą sektor (ja od lewej, ty od prawej i spotkamy się na środku) i szukamy celów. Odnajdujemy je przez optykę karabinów. Trzy cele znajdują się w odległości od 200 do 350 m, trzy cele ukryte w trawie w odległości ok. 200m, a dwa na dystansie ok. 550-600 m. Oceniamy odległość do poszczególnych celów i strzelamy odkładając poprawki na siatce. Pięć celów trafia MR308, a dwa dalsze i jeden bliższy 338LM. To zadanie jest obserwowane i filmowane przez fińską grupę obserwatorów. Po zejściu z wozu Finowie spontanicznie gratulują mówiąc, że mamy piąty czas. Chwalą nas – miłe.
Wracamy do punktu zbiorczego i dostajemy polowe śniadanie. Pełne brzuchy, 15 minut odpoczynku pod drzewkiem i czujemy się władcami świata.
Szybko idziemy ok. 1km na kolejne zadanie, czas nas goni. Na miejscu sędzia prowadzi nas przez podmokły las do miejsca startu. Startujemy na komendę, biegiem, potem czołgamy się z całym sprzętem pod linkami rozciągniętymi na wysokości ok. 0,5 m. Docieramy do wyznaczonego stanowiska ogniowego w pasie długości ok. 20 m, zalegamy w postawie leżącej. Przy pomocy lornetki odnajduję cel na wzgórzu. Stoi tam działo z grupą żołnierzy skierowane w naszą stronę. Naszym zadaniem jest odnalezienie, a następnie trafienie – najlepiej pierwszym strzałem – celu reaktywnego mającego na sobie insygnia oficerskie, dowodzącego grupą żołnierzy tego stanowiska i dwóch celów w kamuflażu na dystansie bliższym. Ponieważ nie wiedzieliśmy, że możemy używać dalmierza laserowego szybko oceniamy odległość za pomocą fińskiej siatki celowniczej MSR w optyce Schmidt Bender PM II 5-25x56 na ok. 800 m. Strzał z TRG 42 kal.338LM i nie osiągamy celu.
Ponowny pomiar odległości, korekta elewacji, drugi strzał i trafienie. Już podczas obserwacji celu dalszego za pomocą lornetki, odnajduję jednocześnie dwa cele bliższe w kamuflażu. Chwytam półautomat i ze względu na wysoką trawę, zmieniam miejsce na bardziej dogodne do strzału. Postawa klęcząca, dystans ok. 150 m, dwa strzały, dwa trafienia. Koniec zadania.
Idziemy dalej według mapy, ok. 1.5 km. Dostajemy kartkę papieru i mamy na wyczucie, bez porozumiewania się między sobą, określić odległość od porannego punktu zbiorczego do bazy głównej oraz z grupą żołnierzy ich położenie geograficzne względem siebie. Drugim zadaniem jest określenie tych samych parametrów za pomocą dostępnego nam sprzętu (busola, GPS). Świadomie rezygnujemy z GPS, wykonujemy to za pomocą busoli, linijki i ołówka, co wzbudziło zainteresowanie i uznanie sędziów.
Ostatnim zadaniem jest odszukanie pięciu ukrytych kodów, w czasie 10 minut, w kole o średnicy ok. 100 m, w lesie ze starymi okopami dla żołnierzy i dział,. Dodatkowym utrudnieniem była obserwacja sędziego, który poprzez uniesienie ręki z czerwoną płachtą sygnalizował, że mamy się kryć. Gwizdek był sygnałem, by kontynuować zadanie. Odnajdujemy w ten sposób cztery kody. Wracamy do miejsca zbiorczego i jedziemy do bazy. Koniec zawodów, obiad w koszarach.
Z jednej strony jesteśmy szczęśliwi, że daliśmy sobie radę i dobrnęliśmy do końca, a z drugiej żal, że to już koniec tak pięknej przygody. Uroczyste zakończenie zawodów jest tego samego dnia. Finowie zachwalają zespoły biorące udział w zawodach w tym zespół z Polski. Miłe zaskoczenie bo ogłaszają, że nasi koledzy zajęli drugie miejsce. Polacy drudzy. Po raz pierwszy w historii zawodów na cześć Simo Häyhä, zespół z zagranicy dochodzi do jednego z trzech czołowych miejsc. Do tej pory czołowe miejsca zajmowali tylko Finowie. Gratulujemy i dziękując życzymy kolegom dalszych sukcesów!